á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Gdy trafiłam na opis tej książki, to poczułam szczere zaciekawienie. Zawsze sądziłam, że jestem „na czasie” i całkiem nieźle rozumiem ten świat. Ostatnio jednak przypałętało się kilka niedomówień. Doszłam do wniosku, iż zaczynam zachowywać się niczym staruszka utkwiona w przeszłości. Dlatego sięgnęłam po publikację Michała Lwa-Starowicza. Czy miałam jakieś oczekiwania? Owszem. Bardzo liczyłam na lekturę wciągającą, z rzetelnymi badaniami, a równocześnie przedstawiającą fakty w sposób przystępny dla laika. I to wszystko otrzymałam, ku mojemu zaskoczeniu! Tkwiła we mnie nutka niepewności, obawa przed nudą. Całość pochłonęłam szybko, bez uczucia niedosytu, za to z wieloma przemyśleniami kłębiącymi się w głowie. I to ostateczny dowód, że nie zmarnowałam czasu, natomiast sporo zyskałam. Myślę, iż mój egzemplarz powędruje dalej, pożyczę kilku osobom, które już się dopraszają. O ile wcześniej nie zaopatrzą się we własne!
Na uwagę zasługuje dość oryginalne wydanie. Bardziej kwadratowe, wbrew pozorom jest poręczne! Nie lada gratka dla miłośników twórczości łódzkiego studia graficznego o ciekawej nazwie „Fajne Chłopaki” — to właśnie oni odpowiadają za projekt graficzny, niby prosty, lecz świetnie odwzorowujący treść. Wspominam o tym, ponieważ całość prezentuje się tak przyjemnie, że na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z jakąś powieścią. Kolejnym plusem jest duża czcionka, dzięki czemu wzrok się nie męczy, nie trzeba przerywać czytania, aby odpocząć. Chyba wielu pójdzie w moje ślady — jak stwierdziłam wyżej, skończy lekturę w jeden wieczór, a po paru dniach wróci do niej ponownie.
Publikację podzielono na dziesięć rozdziałów. Każdy dotyka innego przedmiotu zainteresowań, z czego najbardziej zajmujący wydał mi się ten poświęcony poligamii. Przyznam, że nie wiedziałam, iż przyzwolenie na zdradę ma swoją nazwę, staje coraz popularniejsze. To społecznie piętnowane, mimo wszystko, hołdujemy moralności, zgodnie z dawno temu przyjętymi zasadami. Wystarczy obejrzeć programy telewizyjne, gdzie czasami występują ludzie radośni w, co najmniej, trójkątach, tak zwanej „poliamorii” (nie jest synonimem „swingingu”). A następnie przeczytać w Internecie komentarze pełne oburzenia. Trudno nam pojąć, że nie musimy żyć jak oni, ale niektórym tego typu związek może dawać realne szczęście.
Każdą opinię poparto statystyką, badaniami naukowców, a na końcu tej pozycji odnajdziemy obszerną biografię. To chyba niezbędne dla tych, którzy lubią szukać dalszych informacji na własną rękę. Przejrzałam listę — imponująca. W wolnej chwili sama poszperam wśród tego ogromu wiedzy, chociaż brak mi pewności, czy równie mocno się wciągnę. Michał Lew-Starowicz jest niezwykle fachowy, ale także dowcipny. Z jego sposobu wypowiedzi emanuje ciepło oraz zrozumienie. Mogę wywnioskować, dlaczego klienci są zadowoleni z leczenia. Potrafi słuchać i doradzać, bez zbędnego silenia na autorytatywny ton, co się bardzo ceni. Ukłon w stronę Izabeli Marczak — za talent do pokierowania rozmową na odpowiednie tory.
„Kochanie czy klikanie” to publikacja naprawdę warta uwagi, napisana ciekawie, z pewnością prędko o niej nie zapomnicie. Sądzę, że spodoba się osobom zainteresowanym tak rozległą dziedziną, jaką jest seksuologia, ale też tym, którzy zwyczajnie chcieliby przyjrzeć się współczesnym związkom oczami lekarza. Należy podkreślić — oczami świetnego lekarza. Chętnie sięgnę po jego następne książki, gdy tylko się ukażą. Czekam niecierpliwie!